Wczorajszy dzień przyniósł dużą ilość burz na terenie Polski. Część z nich dotarła także do Warszawy, a przynajmniej do jej południowych krańców. W ciągu dnia mogłam obserwować sporo wyładowań atmosferycznych. Jednak tym, co mnie najbardziej zachwyciło we wczorajszych burzach była niesamowita chmura szelfowa, która pojawiła się pod wieczór na Kabatach.
Na zdjęciu poniżej widać początek "wynurzania się" chmury zza Lasu Kabackiego. Przyznam szczerze, że pierwszy raz w życiu widziałam tak spektakularną, wręcz podręcznikową chmurę szelfową. Zdjęcie niestety zrobione telefonem, gdyż nie miałam pod ręką aparatu. Nie udało mi się też sfotografować tej formacji, gdy już się rozwinęła i pokazała w całej okazałości, bo mój telefon padł w najciekawszym momencie... Wyglądała jednak zachwycająco, z zielono-niebieskimi barwami tuż za nią oraz z towarzyszącymi jej błyskawicami i grzmotami.
A czym jest chmura szelfowa? To chmura, która swoim kształtem przypomina poziomy klin, a związana jest (zazwyczaj) z frontem szkwałowym burzy. Przytwierdzona jest do chmury macierzystej, zwykle chmury burzowej, która zalega nad nią. Chmura szelfowa występuje w superkomórkach na przedniej krawędzi burzy oraz na styku burzowych frontów atmosferycznych.
Mam nadzieję, że wczorajsze zjawiska to dopiero początek i cieszy mnie fakt, że w końcu sezon dynamicznej pogody zaczyna nabierać rumieńców.